Brak produktów w koszyku
Restauracja Salina – Bochnia
Takie mamy czasy, kiedy to jesteśmy wkręceni w machinę pędu, smartfonów, internetu i mody. Zwyczajnie tęskno nam do naturalności, wsi, znanych z dzieciństwa zapachów i smaków. Blogerski Tour po Krakowie i Bochni i kulinarna wizyta w Restauracji Salina przypomniała mi jak bardzo tęsknię za smakiem szczawiowej i chłodnika. Jak bardzo tęsknię i dobrze wspominam wakacje u Wujka Leszka, który godzinami opowiadał o swoich pszczołach.
Kraków kocham miłością prawdziwą. To pewnie za sprawą genów po Babci Ani. Uwielbiam pałętać się po Krakowie bez ładu i składu. I tak pałętając się po nim nigdy, przenigdy nie przyszłoby mi do głowy, żeby wypuścić się kawałek dalej – do przepięknej Bochni.
Bochnia to niewielkie miasto, przeurocze i przepiękne, klimatyczne. I Bochnia ma coś jeszcze – ma Salinę. Restaurację, o której może marzyć niejedno duże miasto.
Restauracja Salina zachwyca wnętrzem i wystrojem. Dopracowany jest w niej każdy szczegół – od ścian, przez stoliki, krzesła czy oświetlenie. Połączenie drewna i szkła, faktury i kształty. Ale to nie wszystko. Otwarta kuchnia z czarno-białymi kaflami na ścianach i Oni – Kucharze z dowodzącym na czele Damianem Wajdą. Wszystko ze sobą gra, jest spójne, prawdziwe i bardzo na czasie, bowiem Chef Damian zachwyca daniami, którymi niewielka Bochnia naprawdę może się poszczycić.
Sezonowość i nowoczesne techniki – to coś, o czym mogłam przekonać się podczas kolacji degustacyjnej w Restauracji Salina.
Ale od początku.
Do Bochni zostali zaproszeni blogerzy kulinarni – Ci, którzy gotują, fotografują, filmują, jedzą, oceniają i o jedzeniu nałogowo piszą. Tour rozpoczęliśmy od wizyty na krakowskim Starym Kleparzu. To kulinarny rynek marzeń, w którym regionalne, naturalne produkty wciąż mają się dobrze i wygrywają z chińszczyzną. Widok starszych dam chochlą nalewających do słoików własnej roboty śmietanę to marzenie. Wiele oddałabym za takie miejsce na warszawskiej mapie.
Stary Kleparz idealnie współgrał z Rynkiem w Bochni, który również zachwycał regionalnymi, naturalnymi produktami – od jaj, mleka, warzyw, owoców po miód.
I to właśnie miód był kolejnym celem naszej wycieczki – odwiedziliśmy bowiem Gospodarstwo Pasieczne „Pasiekę u Kiejdów”. O pszczołach wiem sporo – wszystko dzięki Wujkowi Leszkowi, który jest Pszczelarzem, a miód z Jego świnoujskich uli przywożę kilka razy w roku.
Pasieka u Kiejdów jest urokliwa, pszczoły wielce szanowane, a miód pyszny. Oprócz miodu mieliśmy okazję spróbować szlachetną pierzgę czy też pyłek pszczeli. Gospodarze poczęstowali nas pysznym miodem, ale i cudownie smacznymi, domowymi nalewkami. Okazuje się, że życie może płynąć wolno i zgodnie z naturą. Nie trzeba pędzić by być szczęśliwym. I z taką oto konkluzją podążyłam w głowie dalej – do winnicy Nad Dworskim Potokiem Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Stary Kleparz w Krakowie, Rynek w Bochni, Gospodarstwo Pasieczne u Klejdów czy Winnica Nad Dworskim Potokiem to punkty na mapie łączące się w całość i prowadzące do Restauracji Salina. Każdy z tych punktów na mapie Małopolski znajduje swoje odbicie w Kuchni Wajdy, a zwieńczeniem całości były odwiedziny w przydomowym ogródku należącym do Saliny.
Co jeszcze własnego ma Salina? Ma styl, poziom i klasę, której się trzyma, co dostrzegliśmy wszyscy w podanych daniach.
Lunch
Lunch w Restauracji Salina był pyszny. Najsłabszym akcentem była słodkość. Udziwniona, zupełnie nie pasująca do wcześniejszych propozycji.
* Pieczony kozi ser z miodem pomarańczowym, marynowane szparagi w aromacie czarnego bzu był delikatny I rozpływał się w ustach.
** W zupie szczawiowej podanej z jajkiem posze i chipsem z komosy ryżowej nie byłoby nic nadzwyczajnego, gdybym o niej tylko czytała. Miałam jednak okazję by jej spróbować. Podobało mi się wszystko – od prezentacji po smak. Szczawiowa była na zakwasie. Kipiała naturalnością. Ogromne ukłony dla Chefa. To była najpyszniejsza szczawiówka, jaką jadłam w życiu.
*** Sezonowany antrykot wołowy, selekcja sałat i ziół, ziemniaki w aromacie siana łąkowego – był idealny. Po doskonałym grillowaniu, odpoczywał na tymianku, co było kapitalnym pomysłem. Ziemniaki podane w rondlu pachniały ogniskiem, co uraczyło moją ziemniaczaną duszę. Pyszne danie dla wszystkich mięsożerców.
**** Ciasto orzechowe z galaretką pomarańczową smakowało dobrze, jednak nie do końca rozumiem podanie w formie karty. Chyba zwyczajnie wolałabym dostać kawałek ciasta drożdżowego np. z rabarbarem :)
Lunch był wyborny i absolutnie pozostawił we mnie apetyt na więcej, który został zaspokojony podczas wieczornej kolacji.
Kolacja
Amuse – Bouche
Ptasie mleczko z koziego sera z musem szpinakowym i kruszonką pistacjową.
Selekcja sezonowanych wędlin (polędwica wołowa, filet z kaczki, schab z złotnickiej, boczek z mangalicy). Ptasie mleczko z koziego sera było doskonałe I aksamitne. W królewski sposób podrażniło moje kubki smakowe I nabrałam chęci na więcej.
Sezonowane mięso I wędliny to coś, co w najznamienitszy sposób wyróżnia Salinę. I choć zdecydowanie jestem bardziej serowa, wszystkim wędlinowym mięsożercom polecam wędliny z Saliny. Oni robią je sami… !
I
Przegrzebki z pralinami w aromacie kolendry, kompresowany burak w occie schery, aromat werbeny cytrynowej
Przystawka piękna i tak samo jak piękna tak bardzo aromatyczna. Eksplozja smaku i barw. Oraz tekstur. Brawo za kreatywność.
II
Ślimaki w aromacie pędów sosny. Propozycja pyszna I odważna – nie ze względu na smak, który był doskonały, lecz propozycję podania. Robi wrażenie.
III
Chłodnik z botwinki – idealny, w dwóch słowach “jak u Mamy” Pyszny, pełny smak, doskonały kolor.
IV
Sorbet pomarańczowo-pomidorowy – doskonale przygotowany przerywnik, choć podałabym go w innym punkcie kolacji.
V
Filet z kaczki w ziołach podany na sosie z czosnku niedźwiedziego i jasnoty purpurowej – danie piękne i smaczne. Kaczka dobra, choć uważam zwyczajnie, że metoda sous vide nie znalazła tu zastosowania. Przygotowanie piersi kaczki to kilkanaście minut. Czasami wolę zapomnieć o wszystkich nowoczesnych metodach na rzecz pełni smaku.
WEGE: Kurek bałtycki podany na sosie z czosnku niedźwiedziego i jasnoty purpurowej – jadła go Monika. Podobno przepyszny!
VI
Mus fiołkowy z rabarbarem – deser idealny. Krótko, zwięźle I na temat. Fiołek I rabarbar kochają się miłością absolutną.
Czasami nowoczesne techniki gotowania są jak nowoczesna muzyka – po ich nadmiarze tęskni się za klasyka i prostotą. Wolę jazz od popu i ciasto drożdżowe od talii kart. I zwykły talerz od czarnego kafelka. To wszystko jednak jest kwestią gustu. A może i mizofonii, którą mam. Salina broni się pięknym wnętrzem i ciekawą, a przede wszystkim smaczną kuchnią, młodym i utalentowanym Szefem Kuchni i uwielbianą sezonowością, która króluje.
Z całego serca życzyłabym sobie, żeby każde miasteczko miało choć namiastkę Saliny. To miejsce stworzone z pasją i pełną wiedzą. Miejsce piękne, eleganckie, gdzie można zjeść pyszny i nie nadęty lunch oraz doskonałą kolację.
Restauracja Salina, na której czele stoi Damian Wajda to miejsce na przegryzkę i elegancki wieczór. Dania oparte na sezonowości wystawiają bardzo dobra ocenę Restauracji i Damianowi. Wrócę do Restauracji Salina z największą przyjemnością. To był pyszny i doskonały wyjazd.
Restauracja Salina to miejsce, które dopieści Was elegancją, zaskoczy nowoczesnością i pięknym desginem oraz zachwyci pyszną kuchnią. Brawo dla Damiana Wajdy – wraz z Właścicielami, Kucharzami i Obsługą tworzy naprawdę piękne, pyszne i wyjątkowe miejsce.
Jedźcie do Bochni, tam jest pięknie i pysznie.
Plac Świętej Kingi 1
32-700 Bochnia
14 61 353 11
restauracja@salina.pl
Dziękuję Restauracji Salina za gościnę i najlepszej ekipie na świecie za super śmiechowy weekend!
Julita – Wrząca Kuchnia
Ania – Czosnek w Pomidorach
Monika – Little Hungry Lady
Asia – Froblog
Marta – Restaurantica
Marcin – Jaja w Kuchni
Tomek – Magiczny Składnik
Dodaj komentarz